Nie wiem, co się dzieje. Nie idzie mi lepienie aniołów... :(
Tak, jak kiedyś pisałam, anioły były moim lekiem (zajęciem) na depresję.
Teraz, jestem ogromnie szczęśliwą kobietą...
więc może dlatego anielskie poczynania idą mi tak słabo...??
Bardzo za Nimi tęsknię, ale jeśli szczęście jest wytłumaczeniem braku anielskiej weny
(i cierpliwości), to jakoś to przeżyję... :)
Oto jeden, który jakoś udał się zlepić i upiec.
Zosia.
Muszę coś wymyślić ze zdjęciami.. bo poranne światło jest fatalne.
A do domu wracam"w czarną noc"... więc na razie wybaczcie mi, proszę,
a ja pomyślę, wymyślę.. no coś zrobię.. :)
Witam wszystkie nowe Buźki, dziękuję za słówka ciepłe,
pozdrawiam najserdeczniej!
13 komentarzy:
:))))))) mmmm prześliczna!!!
to może zacznij szyć anielice :) maszynę już masz :)
Sliczna jest! Twoje szczescie jej posluzylo :)
jest cudna! mnie tam wszystkie podobają się, które pokazujesz :O)
pozdrawiam
Ważna jest jakość, nie ilość :)
jejkuuuu... Zosia jest przecudna! Nie smutkuj, anioły są i czuwają - na pewno jeszcze nie jeden i nie dwa wyjdą spod Twojej ręki :*
Przeurocza ;)
Cudny aniol. Mam nadzieje, ze wiecej ich powstanie.
Piękny jest :)
Zu - produkuj więcej :D
A mi ten aniołek, bardzo się podoba :)
cudny jest!!!
ogromnie podobają mi się Twoje prace,
Pozdrawiam :)
Śliczny aniołek. Co do reszty (choć ciężko ocenić, bo nie pokazałaś) - jak ja to znam! One czasami po prostu nie chcą powstawać - ja nie wiem, czemu... może masz rację z tym nadmiarem szczęścia? Ale jeżeli to jest przyczyna, to co tam... :)
Kochany aniolek :) zapraszam do obejrzenia moich :)
Prześlij komentarz