Korzystając z okazji, że sobota jakaś tym razem luźniejsza..
I, że dziś właśnie chowałam wszystkie świąteczne ozdoby, postanowiłam Wam pokazać moją choinkę. Tak tak, na koniec stycznie pokażę jak mój dom wyglądał.
Mieliśmy w tym roku dwie choinki. Jedną dużą, do sufitu, pięęęękną!! Była tak cudna, że bez ozdób prezentowała się najlepiej. Odziałam ją zatem w masosolne serca, choinki i gwiazdki. No i lampki. NIestety, bardzo szybko uschła. I to w tak dziwny sposób, że nie spadła z niej ani jedna igła! No, ale nie była już tak cudna, jak na początku. Na głównym miejscu postawiliśmy więc drugą, która była ustawiona w korytarzu. I tę właśnie Wam dzisiaj pokażę. Bo jakoś... no jest bliższa mojemu sercu i z wielkim żalem ją dzisiaj rozbierałam. Wyglądała tak:
Im niżej było słońce, tym choinka piękniejsza... :)
Kotu choinka też się podobała. Choć ta pierwsza była dla Niego prawdziwym wyzwaniem!! :D
Pod choinką ustawiłam dynie, które pomalowałam na biało i posypałam brokatem.
A tu mój ulubiony kątek w przedpokoju. Przedpokój jest dość spory i ten kątek właśnie idealnie nadaje się na "sezonowe wystawki". Jesienią ustawiłam tam skrzynie z dyniami i wrzosy.. I te same dynie, pomalowane - teraz w towarzystwie choineczek i drewna w koszyku - przetrwały zimę.
Tymon też sobie upodobał ten kątek. Wiecznie tam łobuzował,
ściągał bombki i to coś, co miało być włosami anielskimi... ;)
A tu, w zbliżeniu.. moja ukochana Helenka.. Uwielbiam tę pannicę :)
I na koniec Kornelia, którą przed świętami dostałam od Foggi.
Naładowana pozytywną energią, ruda.. prześliczna.. Też ją uwielbiam.
Myślę, że razem z Helenką będą zdobić mój dom przez cały rok :)
Tak właśnie mój dom wyglądał jeszcze dziś rano. Nie lubię tego momentu, kiedy trzeba wszystko pochować. Brakuje mi ozdóbek, lampek, świeczuszek..
już chodzę i zastanawiam się co by tu nowego ustawić.. :) Czekam na wiosnę. :)
Życzę Wam, moi drodzy, spokojnego wieczoru i cudnej niedzieli! :)
Uściski!